wtorek, 10 kwietnia 2018

bitter sweet symphony


Kwiecień to taki słodko gorzki miesiąc.

Świat pięknieje. Rosną listki i uśmiechy, pojawiają się kwiatki i radość. Słońce całuje po nosie, nos wącha łapczywie świeżą roślinność, świeża roślinność wybujuje na wyścigi.
Ta buchająca przyroda przyprawia co roku o zawrót głowy. Upaja. Uderza obuchem jasności.
A jednocześnie dostaję innym obuchem.

Co roku w kwietniu dwójka moich dzieci dostaje o jedną świeczkę więcej na swoich tortach.

Świeczek coraz więcej, czasu coraz mniej.
Dziś uczą się turlania do celu, jazdy na rowerze z pedałami, wiązania sznurowadeł. Jutro będą wybierać studia, miejsce zamieszkania i małżonków.

Patrzę na nich, coraz starszych, i ciągle jeszcze takich małych. Patrzę i chce mi się ten trwający czas zatrzymać pazurami.
Chłonę gorączkowo. Mrugam powiekami, trochę żeby utrwalić sobie w pamięci tę chwilę, trochę, żeby powstrzymać nieznośnie sentymentalną łzę.











6 komentarzy:

  1. Czas leci, ale fakt, że urodziny najbardziej nam o tym przypominają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatrzymać ten czas :)!!!

    Paulina, oczu oderwać od Ciebie nie mogę!!! Kwintesencja kobiecości!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Czas – mój największy wróg, mój najlepszy przyjaciel", jak to śpiewa Anja Orthodox.
    Pięknie wyglądasz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z komentarzem powyżej - kwintesencja kobiecości!
    Pięknie w tej czerwieni <3

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie z jednej strony jest chęć aby czas zatrzymać (jak szybko zmienia się niemowlę! jak on przez te miesiąc "wydoroślał"), a z drugiej przyspieszyć, żeby był już ten czas kiedy brzuszek tak często nie boli, a zamiast marudzenia jest pierwszy śmiech..
    P.S. Pięknie Ci w czerwieni!:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!