środa, 23 sierpnia 2017

Dzikie Dzieci czyli pochwała wsi

 
wakacje na wsi, integracja sensoryczna, radosne dzieciństwo


Zdejmują buty już w samochodzie. Wysiadają na bosaka i biegną. Zanim my dojdziemy z licznymi naszymi torbami do domu i wejdziemy do ogrodu, oni już malowniczo ubrudzeni w samych gaciach zbierają borówki, maliny, albo obserwują robaczki.

Potem zazwyczaj następuje mały kryzys, zaczynają się kręcić, jęczeć i nie wiedzieć czego chcą, proszą o włączenie bajki albo przeczytanie książeczki, kłócą się i standardowo jedno (co najmniej) przychodzi do mnie z płaczem. A potem, po jakiś dwóch godzinach, zmieniają się w

wolne dzieci

czasem widać złociste główki zza owocowych krzewów
czasem słychać ich śmiech
czasem docierają do nas strzępki rozmów i planów na kolejne budowle
czasem stajemy się świadkami spektakularnej akcji policyjnej, sceny z życia dinozaurów lub spotkania dwóch młodych rodziców rozmawiających o swoich dzidziusiach w brzuchach
czasem widzimy jak zaaferowani podlewają kwiatki swoimi małymi konewkami
zbierają małe pomidorki i wożą taczkami
wymyślają historie
przyglądają się, przysłuchują, wąchają i dotykają
chłoną
a czasem w ogóle ich nie widzimy, mija czas, a oni ciągle w swoim magicznym dziecięcym świecie

dzieci na wsi, integracja sensoryczna, wakacje na wsi

W te wakacje spędzamy u moich rodziców nieprzyzwoicie dużo czasu. Jeździmy te 15 km od Lublina, by spędzić tam parę dni, albo chociaż parę godzin. Jedziemy ratować się przed upałami, objeść grządki i wykąpać w basenie. Jedziemy po spokój, odpoczynek, równowagę psychiczną i masy korzyści dla dzieciaków.

relaks  dla rodziców

Dzieci, które przez dłuższy czas zajmują się same sobą, to jedno z milszych doświadczeń rodzicielskich.To jedyne w swoim rodzaju połączenie odpoczynku doskonałego z dumą i satysfakcją, że takie mamy samodzielne dzieci (bo oczywiście tego typu zasługi przypisujemy sobie). A do tego to przepiękny i cholernie wzruszający widok, jeden z tych z cyklu "życie jest piękne".

wzmacnianie odporności

Pisałam  w tamtym roku o letnim budowaniu odporności. Wieś, bose stopy (także po chłodnej rosie, czy deszczu), świeże powietrze, owoce prosto z krzaka i ruch przez cały dzień. Czyli wszystko, co najprostsze, najnaturalniejsze i najskuteczniejsze przy wzmacnianiu i hartowaniu młodych organizmów. Zupełnie za darmo, bezwysiłkowo i tak cudownie przy okazji.

na bosaka a hartowanie, wakacje na wsina bosaka a hartowanie, wakacje na wsi

Integracja sensoryczna

Coraz więcej dzieci w dzisiejszych czasach ma problemy z integracją sensoryczną (SI). Wikipedia tłumaczy pojęcie SI jako "podświadome współdziałanie zmysłów człowieka umożliwiające wykonywanie codziennych czynności." A Polskie Stowarzyszenie Terapeutów Integracji Sensorycznej uzupełnia: "Termin integracja sensoryczna określa prawidłową organizację wrażeń sensorycznych (bodźców) napływających przez receptory. Oznacza to, że mózg, otrzymując informacje ze wszystkich zmysłów (wzrok, słuch, równowaga, dotyk, czucie ruchu-kinestezja) dokonuje ich rozpoznania, segregowania i interpretacji oraz integruje je z wcześniejszymi doświadczeniami. Na tej podstawie mózg tworzy odpowiednią do sytuacji reakcję nazywaną adaptacyjną. Jest to adekwatne i efektywne reagowanie na wymogi otoczenia. Może to być odpowiedź ruchowa jak i myślowa.
Integracja sensoryczna jest procesem, dzięki któremu mózg otrzymując informację ze wszystkich systemów zmysłowych dokonuje ich segregacji, rozpoznania, interpretacji i integracji z wcześniejszymi doświadczeniami. "
Objawy zaburzeń SI są mało precyzyjne i w jakimś stopniu przejawia je wiele dzieci. Może to być np. zbyt duża, lub zbyt mała ruchliwość, "niedotykalskość", nadwrażliwość na niektóre faktury, zbyt mała wrażliwość i poszukiwanie pobudzenia (np. intensywne kręcenie się w kółko, albo walenie głową w ścianę), trudności z koncentracją, problemy z koordynacją ruchową.

Zaburzenia mają oczywiście różne przyczyny, często zupełnie od rodziców niezależne. Faktem jest też jednak to, że kiedyś tego typu problemów było mniej (oczywiście mniej też była rozwinięta pedagogika i psychologia pozwalająca diagnozować takie problemy). A właśnie zanurzenie w przyrodę i pozwolenie na to by się pobrudziły, by doświadczały, odczuwały świat to coś, co kiedyś dzieci po prostu miały. To także coś, co możemy, i powinniśmy wszyscy dać swoim dzieciom, . Dzieciaki "puszczone wolno" w naturę będą turlać się po trawie, pocierać stópkami o piasek, głaskać błotko, brać do rączek żaby i świerszcze, wąchać kwiatki, czyli przepięknie wzmacniać wszystko, co ważne w SI. I tu chodzi o dokładnie te same doświadczania, co na terapiach SI - ale bez ich "terapiowej" aury pt. jest problem i pracujemy (w domyśle ciężko) nad polepszeniem sytuacji.
W naturze, na wsi, dzieciaki integrują się sensorycznie tak po prostu, o ćwiczeniach małej i dużej motoryki już nawet nie wspominam.

zabawa w glinie, bose stopy, dzieciństwo unplugged

huśtanie, wakacje na wsi

Kreatywność

Odkąd dzieciaki chodzą do przedszkola, jestem zadziwiona przebogatą ofertą zajęć dodatkowych dla maluchów. Oczywiście są standardowe zajęcia muzyczne, sportowe, językowe. Ale jest coraz więcej kwiatków typu stymulacja zmysłów, rozwój mózgu i chyba największy hit, czyli nauka kreatywności. Stymulowanie kreatywności u dzieci! Jak mawiał klasyk, nie ucz dziada charchać, czyli dzieci są samą kreatywnością! Kreatywność to drugie imię dzieciństwa a jedyna rola dorosłych w tej kwestii to dać dzieciom przestrzeń (także metaforyczną) i nie wtrącać się. Dać się ponudzić, i nie stymulować na siłę. A potem już tylko obserwować dyskretnie, jak powstają nowe fascynujące rzeczywistości pełne zwrotów akcji, odgrywane co chwilę nowe role, wyobrażane nowe światy. Wymyślają te zabawy aż furczy. Wyścigi, tworzenie, odgrywanie ról, zabawy zręcznościowe - mądre, piękne, uroczo bezsensowne, cudownie naiwne. A przede wszystkim ich.

Nie będę Was zanudzać peanami o wspaniałych korzyściach takich zabaw dla dziecięcego rozwoju. Może wspomnę tylko jedną oczywistą oczywistość, że dzieci, którym pozwala się bawić samodzielnie i zajmować sobą, będą umiały się sobą zajmować i będą samodzielne (Eureka!)

A do tego wspomnienia szczęśliwego i beztroskiego dzieciństwa, jakie właśnie im się wdrukowują.
Najzwyklejsza i najcudowniejsza na świecie dziecięca radość totalna.
Wyjedźmy z dziećmi z miasta.

22 komentarze:

  1. Nauka kreatywności dla dzieci! Haha, no rzeczywiście, ale ktoś wymyślił! :)
    U nas też dzieci puszczone wolno (poza najmłodszym - dla niego jestem trochę helicopter parent, niestety, bo strasznie nieobliczalny), ale starsze biegają po ogrodzie, brudne aż miło, same sobie znajdują zajęcia. Z kreatywnością też raczej nie ma problemów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super, że macie ten ogród pod domem:)A najmłodszy tez w takim wieku nieobliczalnym dość ;)

      Usuń
  2. Lub chociaż wyłączmy telewizory i schowajmy tablety. Wpłynie to i na integrację sensoryczną i integrację międzyludzką:) Dotyczy to i małych a szczególnie dużych. Wszak z góry przykład idzie:))) A patrząc na zdjęcia to "małej Polince" prawie udało się, to co niemożliwe!.... Polizać łokieć :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Z tym łokciem jeszcze jej trochę brakuje, ale to człowiek -guma, więc kto wie;)

      Usuń
  3. Moja mama pracuje z dziećmi i zajmuje się między innymi integracją sensoryczną. Szkoda, że dopiero teraz zaczęto zwracać na to uwagę, gdyż mam z tym delikatne problemy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, im wcześniej się czymś zajmujemy, tym lepiej;)

      Usuń
  4. Dzikie dzieci- to jakby o mioch chłopcach. Z pewnością nie mają problemów z SI, wiszą na każdym drążku, przeczolgują się pod krzakami lub konarami zwalobych drzew. Wszędzie ich pełno. Na kurs dla terapeutów SI trudno się dostać. Chciałam, ale poki co listy zamknięte do 2018 r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiszenie i czołganie jest super:)
      A integracja sensoryczne to teraz chyba dość popularny temat, pewnie dlatego trudno się dostać na kurs

      Usuń
  5. opisujesz pobyt moich dziewczynek na lubelskiej wsi ??!!

    OdpowiedzUsuń
  6. My też w wakacje u dziadków na wsi i za każdym razem jestem uszczęśliwiona, jak widzę, że dziewczynom nie trzeba do szczęścia żadnych gadżetów. Sad, ogród, zwierzaki, rowerki, piłka - to wystarczy. Na dworze siedzimy od rana do wieczora i dobrze nam z tym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. u nas to samo, od połowy lipca do początku września szalejemy na wsi u moich rodziców. kocham to! te brudne rączki, bose stopy (też brudne:), to zajadanie malin i porzeczek prosto z krzaka, zrywanie marchewki prosto z grządki, polewanie się wodą z węża ogrodowego. a moj franek uwielbia miętosić żaby i dziś np jedną malutką wrzucił do wanny jak szykowałam kąpiel (zanim zdążyłam zareagować) i biedaczka przypłaciła to życiem (bo woda była za gorąca!!), ale tak poza tym jest cudownie! nie chcę wracać do miasta!!pozdrowienia!! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, biedna żaba;)
      super wakacje, korzystajcie póki można, pozdrawiam i ja:)

      Usuń
  8. MĄDRY I WAŻNY TEKST! Powinno się to drukować w broszurach i rozdawać mamom, które trzymają dzieci sterylnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniałe życie mają Wasze dzieci z takimi mądrymi rodzicami.. a i Wy z nimi:) Myślę, że taka bliskość z przyrodą, zwierzętami, roślinami, ziemią i mniej lub bardziej pięknym robactwem buduje związek z przyrodą w dorosłych latach. Umiejętność cieszenia się nią. A przynajmniej u siebie to widzę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie, coś w tym jest, kształtuje się umiejętność zachwycania się drobiazgami:)

      Usuń
  10. Pięknie :)!!!
    Paulina zgadzam się z Tobą w każdym punkcie :D!!!
    I praktykuję dość często :D.
    Pozdrawiam serdecznie :)!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Och, dokładnie takie dzieciństwo miałam, spędzone na wsi, u dziadków i ostatnio często ze względu na Ich niedawne odejście na tamten świat wspominam. Chodzenie boso po trawie, z dziadkiem do ogrodu, by podlać pomidory w szklarni, zrywanie zielonego groszku - najpyszniejszego na świecie, świeżego, wydobywanego z łupinek. Ganianie kur i zbieranie jajek z babcią, na jajecznicę, ze świeżym szczypiorkiem, jeszcze mokrym od rosy. Kopanie ziemniaków, podlewanie kwiatów, zakupy w wiejskim kiosku z babcią, nauka czytania, gry w karty, warcaby z dziadkiem i rozwiązywanie krzyżówek obowiązkowo :) wyjazdy nad jezioro, na grzyby, jagody, potem czyszczenie i sprzedawanie na skupie - mieliśmy wtedy tyle kasy na lody, lizaki, komiksy z kaczorem donaldem. Byliśmy najbogatsi na świecie, bo na wszystko wystarczało :) Robienie korali z jarzębiny, przeszkadzanie dziadkowi w drobnych pracach okołodomowych - chociaż w moim mniemaniu wówczas bardziej pomaganie :) Mogłabym wymieniać tak jeszcze na 5 stron. Najlepsze dzieciństwo, na wsi, z najlepszymi dziadkami na świecie. Teraz kiedy Ich nie ma człowiek tak bardzo to docenia, tak bardzo tęskni i uśmiecha się przez łzy dziękując w duchu, że tyle dobrego go w życiu spotkało. Dzięki Nim i dzięki rodzicom. Wasze dzieci też będą wdzięczne za te najbardziej szczęśliwe chwile beztroskiego poznawania świata. Dziękuję za ten wpis. Poczułam się znowu jakbym miała 5 lat i właśnie pakowała z babcią jedzenie i koc do koszyka, żeby później spędzić pół dnia w jeziorze, bawiąc się z kuzynkami i budując wspólnie z dziadkiem największy zamek z piasku na plaży. Ach... Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martyna, dzięki za ten komentarz, przemiło się czytało Twoje wspomnienia, są przepiękne:) Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!