czwartek, 4 sierpnia 2016

Kazimierzu nasz, ty coś w sobie masz...


Stacjonujemy teraz w Lublinie. A przy ładnej pogodzie, gdy możemy, wyrywamy się choć na chwilę i choćby niedaleko.


Ostatnio, Kazimierz Dolny i okolice. Ten Kazimierz, niby znany do znudzenia i ograny, który odkryliśmy na nowo tuż po urodzinach Wilczka, i jego mniej oczywiste oblicze. Zbaczamy z najgłówniejszych turystycznych ścieżek, unikamy niedziel i - świetnych skądinąd - festiwali (teraz trwają Dwa Brzegi, parę tygodni temu Kazimiernikejszyn) i robi się bardzo klimatycznie i idealnie wakacyjnie.


Niestety tak teraz wygląda cudowna plaża z tego posta plażowego-prawie-nadmorskiego.

5 minut od rynku
W Kazimierzu zdecydowanie warto postawić na mniej oczywiste zwiedzanie (choć to oczywiste też bardzo polecam, zwłaszcza jeśli jest się tam po raz pierwszy), warto wybrać się na spacer trochę dalej, może nawet poza miasteczko, trafić do jednego z przepięknych wąwozów, bardzo malowniczych, pięknie oświetlonych, ozdobionych wspaniałymi rzeźbami korzeniowymi (najbardziej znany to Korzeniowy Dół, a obok niego bardzo sympatyczna knajpka, w której można zjeść sporo dobrych rzeczy). Albo do jednej z urokliwych wsi podkazimierskich, np Mięćmierza. Albo na rower się wybrać jednym z okolicznych szlaków, prowadzących wąwozami, a potem pagórkami z przepięknym widokiem. Albo popłynąć do Janowca.



 Na ostatniej takiej wycieczce trafiliśmy na wspaniały drewniany wiatrak z widokiem, należący do prywatnych właścicieli, ale z możliwością wejścia na jego teren i spędzenia czarownych chwil z widokiem na Wisłę i okoliczne pola, z jagodziankami i kawką (tak, mieliśmy ze sobą palnik turystyczny i kafeterkę. ), w kojącym zapachu drewnianych budynków.

Tutaj ten wiatrak, z zamkiem w Janowcu w oddali


Co tam widoki, co tam pikniki, są Kamyczki!
 

Dla każdego coś miłego. Kawa, kawusia.
 

A ponieważ chcieliśmy, żeby było jeszcze bardziej wakacyjnie, wzięliśmy namiot i pojechaliśmy do Celejowa do zaprzyjaźnionego koziego gospodarstwa.Tam byliśmy uraczeni wspaniałą kolacją (ze świeżym kozim serem oczywiście. Przepysznym!), ogniskiem, przemiłym towarzystwem, i oczywiście kozami - niektóre wybitnie przymilne, psami, gęsiami, perliczkami... I ogniskiem wieczornym, w tej wiejskiej ciszy doskonałej.







7 komentarzy:

  1. Ładne zdjęcia! :) Przeważnie omijam Kazimierz Dolny, bo jak dla mnie jest zbyt oblegany, ale po Twoim wpisie już mam ochotę sprawdzić te szlaki rowerowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, do Kazimierza można się łatwo zrazić ze względu na ilość turystów, ale fajnie jest tez odkryć jego drugie oblicze:)

      Usuń
  2. Jak tam pięknie! Nigdy nie byłam w Kazimierzu a jest to jedno z moich miejsc na liście, które tak bardzo bym chciała zobaczyć. Nie tak daleko przecież :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie warto! Kazimierz, Lublin, spotkania z Lublinianami...;)

      Usuń
  3. Cudowny ten wawoz. Moze tam kiedys sie wybierzemy. I ta kawka w plenerze... cod miod. A dzieciaki spia dobrze w namiocie? Oh, jak dobrze sie na was patrzy. Monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wąwozy są przepiękne:)
      Dzieciaki w namiocie śpią jak aniołki, (tylko później niż zazwyczaj zasypiają, zwłaszcza gdy jest ognisko;) )
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Wracajac z Bialowiezy planowalismy zrobic sobie przerwe w Kazimierzu. Dziewczynki jeszcze nie plynely statkiem (Zoska uwielbia wozic sie roznymi srodkami transportu). Chcielismy poplynac do Janowca, jednak.... w dlugi weekend bylo tam pewnie niezle pieklo. Zatrzymalismy sie dopiero w Checinach.

    Sympatyczne fotki :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!