wtorek, 3 maja 2016

Odpoczywalnia muzyczna, czyli płyty do popołudniowego relaksu.

Wiele razy wspominałam tutaj o tym, jak ważna jest dla mnie dobra muzyka.

Zawsze tak było, i zawsze miało znaczenie, czego słucham. Na moja muzyczną edukację, albo raczej muzyczną wrażliwość, bo prawdziwej edukacji muzycznej niestety nie miałam (na tzw lekcje muzyki w szkole spuszczę łaskawą zasłonę milczenia), największy wpływ miał chyba Tata, największy fan Pink Floyd na świecie. Dzięki niemu osłuchałam się w dzieciństwie z Floydami właśnie, z klasykami rockowymi typu Deep Purple czy Led Zeppelin, Emerson Lake and Palmer, Vangelis, Queen (w swoim czasie nawet kochałam się we Freddiem). Potem, gdy szłam trochę w kierunku niezależności, pozostałam pod  wpływem dużego brata, i nawet jeśli moja dziewczęca wrażliwość zachwycała się The Kelly Family, to z jakiegoś poczucia obciachu nie przyznawałam się do tego w naszym pokoju i, chcąc wejść w łaski starszego rodzeństwa, słuchałam z nim Nieaktualnej Listy Przebojów. Po to, by z czasem autentycznie się do niej przekonać, pokochać i identyfikować się. Doszło do tego oczywiście towarzystwo licealne, mocno w konkretnej muzyce osadzone.
To wszystko dopełniał jeszcze balet i dość subtelny, ale ciągły kontakt z muzyka klasyczną.
Potem dorosłam też do tego, by rozszerzyć moje muzyczne horyzonty, o jazz, trip hop, bossa novę i szeroko rozumianą muzykę świata, muzykę elektroniczną, ambitniejszy pop.

To taka moja muzyczna historia w skrócie.
Pomyślałam sobie, że podzielę się z Wami moimi muzycznymi miłościami. Co myślicie o takim cyklu muzycznym? Mam swoje ulubione płyty do słuchania w bardzo określonych sytuacjach, są takie, które pasują do niedzielnej kawy, inne do wieczorem randki z mężem przy czerwonym winie, jeszcze inne na wielką smutę, do ćwiczeń (gdy wyciszam Chodaka;) ), do tańca i  do sprzątania...

Dzisiaj najbardziej w klimacie bloga, czyli płyty do odpoczynku. Odpoczynku popołudniowego, na kanapie, z kawką, z miłym ramieniem do przytulania, dzieciakami zajętymi klockami u siebie w pokoju, albo (zdarza się to czasami, choć nie za często) - przytulonymi do nas*. Wtedy lubię spokojne granie, klimatyczne, trochę nawet rzewne czasami.

Oto pierwsza lista muzycznej odpoczywalni, podrzucam linki jutubowe.

Fismoll, At Glade
Siesty Marcina Kydryńskiego. Polecam też niedzielną audycję w Trójce.
Smolik, płytowa dowolność.
Możdżer, najchętniej Komeda, Facing the wind, The Time
Włodek Pawlik Night in Calisia
Miles Davies Kind of Blue, ballady z Coltranem
David Gilmour On an Island
Chet Baker My funny Valentine
Sonny Rollins, Ballads
Cocteau Twins Treasure
Vangelis Voices (tu już wchodzimy w odpoczynek wieczorny)
Kucz/Kulka Sleepwalk


Jak jest u Was? Macie ulubione relaksujące płyty? Do odpoczynku wolicie ciszę, czy muzykę?


* Pro forma dodam, że to nie jest tak, że takie popołudnia są codziennie.

10 komentarzy:

  1. Puściłam pierwszą z brzegu. Na słuchawkach, godzina 2:26 w nocy, właśnie się obudziłam po długiej drzemce z maluchem, cały dom śpi.
    Dla mnie też muzyka zawsze była ważna, chociaż przyznam, że ostatnio bylejakość trochę mi towarzyszy w jej odtwarzaniu, z kuchennego radia brzmią jakieś classic - radia, bo nawet nie mam czasu skomponować sobie jakiejś listy. Albo zmienić ulubionej płyty po pięciokrotnym przesłuchaniu.
    Początki muzycznej edukacji miałam dość podobne, chociaż bardziej w stronę wszystkich The Doors, Hendrixa, Marley'a, różnych tam amerykańskich kapelek hippie, zresztą sentyment został mi do tej pory.
    A Queen uwielbiam nadal. Gdy zaczyna się "Don't stop me now" to nawet najgorszy dzień robi się fajny :)
    Czekam na dalsze odsłony cyklu. Potrzebuję nowych dźwięków do słuchania, a coś mi mówi, że u Ciebie znajdę takie, które mi się spodobają (a tak z połowy Twej listy nie znam. Trzeba nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ciągu dnia przeważnie też słucham Trójki po prostu.
      Życzę przyjemnego nadrabiania:)

      Usuń
  2. ooo świetnie:) kilku z Twoich pozycji słucham, resztę dzięki Tobie odkryje:) muzyka tez jest u mnie od zawsze:) ale żałuje, że teraz najczęściej z Youtuba. Mam dyskografie ukochanego Kultu i odpalam raz na hoooho...zbieram sie za kolejną dyskografie a mąż do mnie...ale po co i tak nie słuchamy...buu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, nie trzeba od razu całej dyskografii kupować:) My kupujemy maksymalnie kilka płyta na raz, przez internet przeważnie, jest taniej:)

      Usuń
  3. ahhh mam jeszcze wielka prośbe do Ciebie...czy możesz napisac co robić w Lublinie? o co mi chodzi...mieszkam tu 5 lat i dużo i mało...ja pochodze z rodziny niedzielnych wycieczkowiczów, a mój mąz z niedzielnych działkowiczów. Wpływ to ma taki, że mnie rwie żeby gdzieś pojechać , zobaczyć, pochodzić, porozkoszowac sie naturą...a On "nie wie gdzie można" Juz kilka razy mu mówiłam o Twoim blogu, że można, że jest tutaj wiele pięknych miejsc. Szukałam więc info w necie...ale wszędzie pisza tylko o perłach typu:zamek, Park Saski, Kazimierz, Nałęczów...a mi chodzi o takie jakieś urocze miejsca, gdzie można z maluszkiem, odetchnąć. Proszę poleć coś...bo na ten majowy weekend znowu był problem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością stworzę posta na ten temat!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe propozycje. Muszę przyznać, że w kwestii muzyki zaniedbałam się bardzo, bo poza muzyką z dziedziny profesji mej, czyli m.in. muzyki relaksacyjnej czy dla dzieci to lubiłam słuchać ballad rockowych, popowych, a teraz to tylko w samochodzie mam okazję. Jako nastolatka bardziej czułam się ukulturalniona, heh. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawladnal mna chaos ;P. Ostatnio slucham najczesciej przebojow typu ,,Jada misie", ,,Kaczuszki", czy ,,Mam te moc".
    Z przyjemnoscia poslucham wieczorem Twojej muzyki

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!