wtorek, 12 stycznia 2016

Wielka moc małych rzeczy


Szczegóły. To szczegóły i drobiazgi decydują o całokształcie i ogólnym wrażeniu. Sól ziemi. Sól, przyprawy, dodatki i akcenty. To one robią efekt. Z pewnością wiecie, o czym mówię. Prosta czarna sukienka, a do niej spektakularne buty, nieskomplikowana potrawa, a czasem nudne warzywo  przyprawione efektownie. Miły, normalny wieczór, ucudowniony o jeden piękny gest. I tak dalej.
Macie tak? Drobiazgi, małostki, szczególiki które są najważniejsze na świecie? Dzisiaj podzielę się z Wami moimi.

Świeżo mielony czarny pieprz.
Jestem smakoszem, dawałam temu wyraz wielokrotnie na tym blogu. A jednocześnie lubię prostotę. Nie doprawiam jedzenia wielopiętrowymi mieszankami przypraw, kombinacjami typu :przyprawa do karkówki z grilla", nie przepadam za kombo w stylu: chili, czosnek, zioła prowansalskie, imbir, czomber i czarnuszka. Dlatego znaczenie ma dla mnie jakość przypraw. W Lublinie na targu na Wileńskiej jest jeden pan z przyprawami. Śmiejemy się że na zakupy u niego trzeba dorzucić dodatkowe minimum pół godziny, na pogawędkę o niuansach cynamonowych i rodzajach goździków.Ale warto. Kupiony u pana-na-wileńskiej pieprz zmielony w porządnym żarnowym młynku, ma się do ciemnego pyłu z torebki jak ognisko w Bieszczadach do elektrycznego kominka z obi. Czyli nijak. Warto doprawiać potrawy świeżo zmielonym pieprzem, to totalnie inna jakość.

Świeże włosy
To trochę moja prywatna obsesja. Jestem posiadaczką włosów mocnych, gęstych i zdrowych, ale z przykrą tendtencją do przetłuszczania. Dietą i sposobem pielegnacji doprowadziłam do tego, że moge je myc co drugi dzień (przy czym dzień drugi to bezwzględnie włosy upięte, zaplecione i genrealnie z zakazem dotykania). W każdym razie brudne włosy oznaczją u mnie totalny upadek kobiecości i poczucia własnej atrakcyjności. Z brudnymi włosami czuję się flejowato, brzydko i ogólnie źle. Pamiętam do dziś Lizbonę, fantastycznie wyglądające Portugalki i moje wrażenie brudnego przybysza ze wschodu które psuło mi całą radość ze zwiedzania, bo nie miałam czasu umyć włosów po podróży. Przeszło po ginginhi i kupionej na szybko opasce;)

Ładna i wygodna bielizna z przyjaznych materiałów
Bez wdawania się w szczegóły, ta niewidoczna w zasadzie część garderoby wpływa u mnie na cały (na)strój. Musi być mi wygodnie i komfortowo, a jednocześnie zmysłowo i kobieco. Trudny kompromis, tym bardziej doceniam gdy uda się taką bieliznę znaleźć. (wszelkie polecenia mile widziane)

Dobra kawa
Kawa jest dla mnie miłym rytuałem. To stały element weekendowych poranków, gdy, jeszcze trochę piżamowo, ale już w miarę ogarniętej przestrzeni, z odświeżonym licem, zasiadamy na kanapie, z muzyką w głośnikach i delektujemy się czarnym napojem. Oczywiście, na tzw co dzień kładę nacisk na mniej celebry, a więcej kofeiny, ale jakość kawy zawsze ma znaczenie. Żadnych rozpuszczalności. Dobra, ziarnista kawa, świeżo mielona i zaparzona w godziwy sposób. Kofeina kofeiną, ale zasady muszą być.

Muzyka
Czasy mamy wygodne. Każdą muzę można odpalić z jutuba, ściągnąć z neta i słuchać w autobusie przez komórkę.
Niby wygodnie, ale jakoś nie bardzo...

"gdy to, co jest naszym wnętrzem, nas otacza
jako najbardziej wypróbowana dal, jako druga
strona powietrza:
czysto,
ogromnie,
już nie do zamieszkania."
Z komórki? Albo pierdziawkowych głośników laptopa... No nie, gdy nie mam dostępu do porządnych głośników i prawdziwej płyty, wolę ciszę.

Świeże powietrze i świeże spojrzenie
Przy całym moim bałaganiarstwie bardzo sobie porządek cenię, tym bardziej, że przy małych dzieciach to stan zupełnie niezwykły i raczej krótkotrwały. Ale najważniejsze, także dla efektu estetycznego jest wywietrzone mieszkanie, świeże powietrze zdecydowanie "robi" efekt.

Moment "zasiądnięcia" z nową, dobrze zapowiadającą się książką
Ten dźwięk rozchylanych po raz pierwszy kartek, zapach papieru i zapowiedź opowieści...

Co jeszcze, trochę oczywistości, które już się tutaj przewijały i zapewne przewijać będą, bo trochę o tym jest ten blog. Zapach mokrej ziemi w marcu, rzeżucha w lutym, pomidory w lecie, odgłos kroków w górach, pierwsze piwko w schronisku po pierwszym podejściu, błogość hamakowa, brzmienie świerszczy w sierpniowy wieczór...
I mała wielka rzecz, czyli świeży śnieg zimą.





11 komentarzy:

  1. To jesteś kochana węchowcem,zupełnie jak ja :) Celebrować chwilę to także czuć jej zapach, to się przekłada na całą atmosferę. Wrażliwe z nas dusze i tyle :)
    Ach, już tęsknię do aromatów lata...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podpisuję się , to kwintesencja życia. Nieraz małe rzeczy, a cieszą najbardziej, podkreślają i osładzają byt...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytając ten tekst, aż czuje się wszystkie te zapachy. Magia ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapach pierwszego śniegu.
    Dotyk bosych stóp na czystej podłodze.
    Mocne wtulenie twarzy w płaszcze/kurtki w domowej szafie, przywołuje nieuchwytne wspomnienie dzieciństwa – przeniesienia się w inny świat, bezpieczny ciemny i tajemniczy i jednocześnie uczucie jakiejś straty, tęsknoty…
    Łapki dzieci, które na spacerze wsuwają się w moje ręce, choć akurat o to nie proszę.
    Wtulenie się w szyję męża – faktura, zapach i ciepło Jego skóry- dotyk bezpieczeństwa.
    Wieczorny powrót tramwajem czy pieszo do domu, a przy okazji „łapanie” spojrzeniem okien w domach Innych. Jak tam jest?
    Letnią nocą cisza: ja w łóżku a w oddali i nawołujące odgłosy drogi, pohukujące samochody ciężarowe, budzące tęsknotę- za czym? Nie wiem. To, jak atawizm!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pieknie to napisalas!!! Tak... male rzeczy daja... szczescie!!! Teraz to wiem :)!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. :) mmmmm tak ! drobiazgi ! ważne
    ja żyć bez nich nie mogłabym
    zapach jesieni ! specyficzna mieszanka ! zapach ziemi po burzy!
    zapach włosów moich dzieci
    zapach snu mojego męża
    zapach wiatru nad morzem
    zapach burzy
    zapach snu moich dziewczynek
    zapach porannej kawy , oczywiście świeżo zmielonej i zaparzonej na dzień dobry przez mojego męża

    właśnie uświadomiłam sobie jak ogromną wagę przywiązuje do zapachu....
    może poza migrenogennym CHanel no5 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że dużo tu dusz wrażliwych na zapachy! Się zrobiło aromatycznie:) Dziękuję Wam za odzew!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej, udało Ci się dietą i pielęgnacją zyskać możliwość mycia co drugi dzień! - szczery podziw :) Jak to zrobiłaś, podpowiesz bardziej szczegółowo? Ja myję codziennie, bo inaczej miałabym tłuste strąki, a to dla mnie nie do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...oczywiście pisałam o myciu włosów :)

      Usuń
    2. To pewnie zależy od konkretnego przypadku. W kwestii diety - generalnie unikam wysoko przetworzonej żywności i białego cukru.
      A co do pielęgnacji - prawdziwą skarbnica wiedzy jest dla mnie blog anwen, bardzo polecam:) Uważnie czytam składy, myję włosy delikatnym szamponem (raz na tydzień coś mocniejszego, np pokrzywowy z yves rocher albo czarne mydło), nakładam odżywkę lub maskę (ale tylko taką spłukiwaną), nie suszę suszarką, rzadko używam produktów do stylizacji. Robię różne płukanki, ziołowe, z octu, i wcierki (jantar, rzepa joanny). W swoim czasie bawiłam się też glinką ghassoul i zieloną (a stosunkowo niedawno odkryłam różne maski z glinkami)
      No i jest jeszcze suchy szampon batiste:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo! Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!