niedziela, 17 maja 2015

time of glimmers


Wiadomo, że bycie rodzicem, bywa męczące, wkurzające, frustrujące.
Że dni są monotonne, że wiecznie trzeba robić pranie/składać wyschnięte rzeczy/zbierać brudy z podłogi, że człowiek ciągle się potyka o samochodziki, następuje na klocki, wchodzi skarpetką w rozlane picie, że słyszy bez ustanku płacze / piski / jęki /mamowaaaaaaanie.

Huśtawka nastrojów, od euforii i przelewającego się uszami szczęścia, po walenie głową w ścianę otwiera drogę do rozstroju psychicznego.

Ale otwiera też na szereg przeżyć i odkryć jedynych w swoim rodzaju.
Pozwala cieszyć się rosnącymi kwiatkami przed oknem. I zmianą świateł na przejściu dla pieszych. I tym, że na myjni akurat jest samochód i kręcą się szczoty. Przejeżdżającą śmieciarką i hałasem koparki za oknem. Pająk znaleziony pod prysznicem to nie powód do obrzydzenia, tylko radość że przyszedł do nas Kleofas (Kleofas towarzyszy nam w słoiku przy śniadaniu, po czym zostaje wypuszczony za okno, szukać żony). To serdeczne uśmiechy obcych ludzi. Prawie rozjechaną rowerem dżdżownicę przekłada się uważnie na trawę z pouczeniem, że "tseba uwazać dzownico". Zachwycanie się chodzeniem, smakiem pomidora, kąpielą.

A deszcz w długi weekend to nie zepsute plany wycieczkowe, tylko krople spadające do obserwowania przez okno z krzesła w salonie, wspaniałe kałuże przed domem do przejeżdżania po nich rowerem, i na pewno mnóstwo ślimaków na chodnikach. A ślimaki, jak wiadomo, to już czysta radość.









14 komentarzy:

  1. To wszystko o czym napisałaś wywołuje we mnie drżenie powiek, niemal natychmiast mam mokre ze wzruszenia oczy, bo takie małe rzeczy tak bardzo potrafią cieszyć i zadziwiać nasze pociechy, a koić serca matek. Te chwile tak ulotne, niepowtarzalne, są jednym z powodów dla których tak trudno jest mi podjąć decyzję o powrocie do pracy, bo przecież tyle fajnych rzeczy w tym czasie odkryje mój synek, a mnie z nim nie będzie. Wiem, życie... tylko dlaczego takie to trudne, skoro chciałabym jednak być częścią tych wszystkich niezwykłych przezyć mojego dziecka. Tym bardziej doceniam to co mam :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda, trudne te wybory:) I ja pozdrawiam!

      Usuń
  2. Nic dodać, nic ująć :D

    Przesympatyczna z Ciebie mamusia :). Zośka by się dała pokroić za takie bieganie po deszczu!!! Niestety zazwyczaj po 5 minutach trzeba wracać do domu ;)

    Pozdrawiam serdecznie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym zdaniem sie zgadzam i podpisuję obiema rękami .... Potem dochodzà bardzo motywujące rozmowy .... Dlaczego , czemu , a właściwe dlaczego , a jak to działa , ale nie rozumiem .... I weź wytłumacz ....
    Po deszczu to wszyscy chodziliśmy po Lozannie .... Z parasolami i uśmiechami od ucha do ucha ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Lozannie to i ja bym pochodziła;)
      Na motywujące rozmowy jeszcze trochę poczekam, choć i teraz mnie zaskakuje starszak niektórymi pytaniami:)

      Usuń
  4. świetne zdjecia!
    pamiętam ze na poczatku jak dzieci były małe to też czułam jak Ty. Potem sie już mocno tym zmeczyłam. Ile mozna być dla kogoś? Nawet jak sie kocha całym sercem.
    Ale nie każdy wpada w taką refleksje na szczescie :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, no. Po pierwszym zdaniu myślałam, że napiszesz, coś w rodzaju, "a potem, jak zrobiły się starsze, wszystko stało się łatwiejsze";)
      A refleksja o tym ileż można być dla kogoś dopada, dopada... Choć przeplatana z tym poczuciem szczęścia totalnego, dlatego to takie kołujące.

      Usuń
    2. ależ tak! moze się źle wyraziłam,ale teraz czuje sie równie szczęśliwa jak wtedy jak dzieci były małe. A moze bardziej nawet i patrze jak sobie wspaniale radzą w życiu a ja moge zając się nareszcie sobą :))

      Usuń
  5. czytam i śmieję się do komputera. Cudowny wpis i cudowne zdjęcia :)
    U nas ostatnio hitem jest "MJÓWEK" - Młody jest przekonany, że mrówka w aucie, w altance i w kuchni to ten sam kumpel "Mjówek", który się za nim pałęta :)
    Dzieci dają naprawdę dużo radości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, a co, jak się pojawią dwie w jednym miejscu?

      Usuń
  6. Bardzo fajny wpis i zdjęcia.
    Mój syn lubi chodzić po deszczu w sumie to żadna pogoda mu nie straszna. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne zdjęcie:)
    Bardzo ciekawy blog z miłą chęcią obserwuję i zapraszam do mnie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą w zupełności. Czasami jestem już tak bardzo zmęczona i sfrustrowana, że mam ochotę po prostu wyjść. I kiedy tylko zrobię smutną minę albo zaczną wilgotnieć mi oczy, moja dwulatka podchodzi do mnie z otwartymi ramionami, żeby mnie przytulić i pocieszyć. I nagle zapominam o tym wszystkim, co przed chwilą było takie przytłaczające. I naprawdę wiele możemy się od nich nauczyć. A zdjęcia są świetne!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!