piątek, 5 kwietnia 2013

enjoying sadness

Czasem tak jest, że ogarnia marazm. Nie pomagają kolejne kawy, człowiek chodzi śnięty i byle jaki... Zupełnie bez powodu łzy stają pod powiekami
I siedzi człowiek wyjadając nutellę łyżkami i powtarza sobie, że czas się zebrać w sobie i wziąć za robotę. Ale wysiłkiem niemożliwym do podjęcia wydaje się wstanie z krzesła, nieosiągalnym wyzwaniem wyjęcie naczyń ze zmywarki, nie wpominając już o jakiejś aktywności umysłowej...
Dni Smuty. Wielkiej, nieubłaganej, i, co najgorsze, nieuzasadnionej.

I co wtedy?

Warto dać sobie luksus popławienia się w takim smutku, nasycić się nim. Chociaż przez chwilę, godzinkę. Dla równowagi.

W końcu nie może być tak, że jesteśmy zawsze szczęśliwi i uśmiechnięci. To byłoby nienaturalne.


"Dla naszego zaś bycia swoim największym przyjacielem niezwykle istotna jest prawdziwa samoakceptacja w czasie tego subiektywnego bycia do dupy"


5 komentarzy:

  1. to się chyba nazywa 'przedwiośnie' ;///

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne foto! To przesilenie wiosenne. Daj sobie czas, daj organizmowi to czego się domaga. To minie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A moze gdzies po prostu pojawia sie ukryta daleko i gleboko tesknota ...? Kiedy opuscilam kraj tez mialam lzy .., nie wiedzialam kiedy sie pojawia i kiedy znikna ... Smutek nie jest zly i ma w sobie rowniez wiele dobrego, musimy tylko to dobro odnalesc i zrozumiec co nie zawsze jest takie latwe ...

    Pozdrawiam Cie bardzo cieplo i przesylam wiele usmiechow z mroznej i wciaz zasypanej krainy .. :)

    Usciski. M

    OdpowiedzUsuń
  4. Lecz po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...Nagle ptaki budzą się tłukąc się do okien...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!