czwartek, 21 czerwca 2012

"a heaven in the wild flower"



Minęło półtora miesiąca. Rewolucyjnych zmian brak. Synek idealnie wpasował się w długo przygotowywane dla niego miejsce. Jest tak, jak powinno być.

Wprowadzamy do naszego dawnego życia niezbędne zmiany, jak np przyczepka przyczepiona do roweru, podziwianie wschodu słońca i cudownego chłodu o 3 nad ranem, czy podśpiewywanie kołysanek podczas zmywania. I zapas pieluch na każde wyjście.

Ostatnio zainaugurowaliśmy sezon rowerowy; z dziecięciem gruchającym i śliniącym się w swojej królewskiej przyczepce, jeździliśmy po wsiach Lubelszczyzny. Wspaniałe mamy tu szlaki rowerowe, pośród "pól malowanych zbożem rozmaitem", ruch bardzo niewielki, świeże powietrze, kolory, zapachy, błogość.

 






5 komentarzy:

  1. Ależ Wam zazdroszczę takiego piknikowania! Królewskiej przyczepy również :)!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetna stylizacja...
    http://eiffla1997.blogspot.com/
    + obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubelszczyzna?! A ja już myślałam, że jaka Prowansja! Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - Gratulacje!!
    Po drugie - Cudne widoki!
    Po trzecie - jak weszłam na twojego bloga, pomyślałam, my się chyba znamy (w realu), ale szukając intensywnie wspomnień przyszło mi na myśl, że pewnie kiedyś byłam już na tej stronie i zapamiętałam Twoją radosną twarz.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za spędzony u mnie czas i każdy komentarz. Jeśli spodobał Ci się ten post, będzie mi miło jeśli go zalajkujesz / udostępnisz:) Pozdrawiam!