piątek, 27 stycznia 2012

odpoczywalnia czyli leżenie do góry (rosnącym) brzuchem




No to Odpoczywam. Od trzech tygodni w (wymuszonej) pozycji horyzontalnej zajmuję się głównie słuchaniem jazzu, oddychaniem i czytaniem. Marzę o wyjściu potańczyć do kina, na spacer, na koncert, nawet o głupim odkurzaniu, myciu łazienki, czy zrobieniu zakupów. Od czasu do czasu migruję z sofy na hamak i z hamaka na łóżko. Otwieram okna. Staram się chronić umysł przed totalnym marazmem, obłożyłam się więc łamigłówkami, nauką języków i sudoku. Zaczęłam robić na drutach.

I trochę się w tym intensywnym odpoczynku odnalazłam. Każdą chwilę w ciszy i w muzyce celebruję, przyglądam się jej uważnie, i odkładam jak słoik dżemu do spiżarni - na inne czasy, by mieć się czym wzmacniać, gdy zajęć będzie aż nadto. W gruncie rzeczy to jedyny taki czas, kiedy bezczynność jest tak pożyteczna, więc leżę sobie wsłuchując się w obydwa serca .

  

 

piątek, 6 stycznia 2012

winter time

 
Zimne, górskie powietrze, piękny śnieg (tak tak!), i ta cudowna cisza - doskonała, przenikająca cisza unosząca się w śpiącym świecie bez koloru. Tylko czerń drzew, szarość nieba i biel śniegu. I cisza.

Sylwester tradycyjnie w ukochanych górach. Nie korzystałam co prawda ze wszystkich atrakcji, na cudowne spacery, zamiast połonin, wybierałam mniej malownicze doliny; tęsknym wzrokiem spoglądałam na towarzystwo w saunie a wieczorami raczyłam się herbatą z lipy lub z derenia. Bawiłam się jednak znakomicie.
Teraz wyjazd muszę "odleżeć", ale było warto.