czwartek, 15 grudnia 2011

it might as well be spring


Dziwny grudzień. Szaro, ciemno i nijako, a jednocześnie ciepło i jakoś wiosennie. Atmosferę świąteczną stwarzam zapachami pierników i pomarańczy, wycinaniem złotych ozdób choinkowych, walką z dawno zapomnianym szydełkiem i dzierganiem kordonkowych gwiazdek i trzeszczącą płytą P. Kaczkowskiego.

Na spacery chodzę rzadziej. Zachwycam się wtedy skąpym światłem, zamglonym i pobladłym nawet na bezchmurnym niebie. Głęboko uśpione nagie drzewa, zaschłe trawy, wszystko nieruchome, czeka na śnieg, który litościwie okryje łyse, szare gałęzie.

 













poniedziałek, 21 listopada 2011

autumn leaves


Niepostrzeżenie zrobiło się ciemno i depresyjnie. Drzewa dotąd pokryte złotą chmarą liści, nagle stały się szare i łyse, jest przenikliwie zimno i robi się ciemno, zanim się na dobre obudzę. Zaraz sypnie śniegiem.
Generalnie zakopuję się pod kocem z książką i herbatą. Albo z prawdziwym budyniem waniliowym. Zawsze z jazzem. Trochę leniwie, ale obecnie lenistwo i odpoczynek mają podwójny sens.

Ale zdarzają się też takie dni jak ostatnio - ze skąpym słońcem, gdy można się wybrać na spacer - dłuższy i intensywny, z kijkami trekkingowymi, wspaniale dotleniający i poprawiający humor; albo symboliczny, dla uspokojenia sumienia, że ciągle pod kocem.


 


 







czwartek, 10 listopada 2011

kawa przyprawowa

 Wraz z łysymi drzewami nastały długie wieczory, idealne do spędzania ich pod kocem, z kubkiem herbaty z lipa i miodem. I z książką.
Chłonę ostatnio niezwykły świat Diuny, stworzony przez Franka Herberta i, wstyd się przyznać, odkrywany przez mnie dopiero teraz. Potężna saga opowiadająca historię pustynnej planety, źródła Przyprawy - najcenniejszej substancji we wszechświecie. Co ciekawe, opowieść science-fiction, powstała w latach 60tych ubiegłego wieku, zupełnie nie "trąci myszką", jak inne historie tego gatunku napisane kilkadziesiąt lat temu.
Saga pochłania totalnie, nie daje odetchnąć, nurkuje się w nią w całości, z głową, niemal na bezdechu. Jestem zaintrygowana Bene Gesserit, delektuję się każdym łykiem wody, śnię o lataniu ornitopterem.
 Vangelis - Memories Of Green
I piję kawę przyprawową. Trzykrotnie parzoną w tygielku, mocną i aromatyczną cynamonem, goździkami, kardamonem i imbirem.


 



poniedziałek, 31 października 2011

a pillow of winds



Popołudnie było wietrzne i słoneczne. Zimne powietrze pachniało świeżo zaoraną ziemią i palonymi liśćmi. Świat szykował do snu, by oczekiwać na wiosnę. Ja też już czekam na wiosnę, wyjątkowo w tym roku.



















sobota, 22 października 2011

A góry nade mną jak niebo a niebo nade mną jak góry


Mieliśmy w planie udać się na październikowy wypad Bieszczady. Ponurzać się w przepięknych kolorach, zachwycić ciepłym światłem, nasycić zapachem barwnych liści. I nie wyszło. W zamian za to, zanurzyliśmy się w teatrze, dzięki Konfrontacjom Teatralnym, które trwają w Lublinie od tygodnia.

A co do Bieszczad, w tym roku pozostaną nam tylko zdjęcia z sierpnia, też było pięknie. Dotychczas jeździliśmy wiosną, lub na początku lata. A tymczasem w sierpniu, Bieszczady nabierają innego uroku. Zieleń staje się mniej intensywna, dojrzalsza, trawy płowieją, rudzieją i bledną.

ps. Żeby powiększyć zdjęcie, wystarczy na nie kliknąć. Nie wiem, jak zrobić, żeby na stronie wyświetlały się większe...